Oto link do artykułuPierwsze próby zaczął w poprzednim samochodzie ? Lancii Prisma, wyposażonej także w silnik Diesla. Udało mu się w niej osiągnąć jeszcze lepszy wynik. Zmniejszył zużycie ropy z 8 do 3,5-3,7 litra.
Treść zawartości linka:
Silnik na mieszankę ropy i pary wodnej wymyślił prawnik z Kielc. Czy taka będzie przyszłość motoryzacji?
Wynalazek nie wygląda imponująco. Dwa plastikowe baniaki wypełnione wodą na przednim siedzeniu obok kierowcy. Z silnikiem łączy je rurka przeciągnięta pod deską rozdzielczą. Doprowadza wodę z baniaków do kolektora wydechowego.
? Odkręcam kranik dopiero, gdy silnik osiąga 70 stopni Celsjusza ? tłumaczy wynalazca Jan Marian Gulak. W kolektorze jest jeszcze wyższa temperatura ? ponad 130 stopni Celsjusza. Pod jej wpływem woda zamienia się w parę. Miedziana rurka odprowadza ją do zaworów ssących, przez które trafia do cylindra, gdzie miesza się z ropą. ? W wysokiej temperaturze para zamienia się w tlen i wodór. Z ropą daje to mieszaninę piorunującą ? wyjaśnia Jan Gulak.
Dzięki temu samochód zużywa ? jak twierdzi wynalazca ? co najmniej o jedną trzecią mniej paliwa i zwiększa moc silnika. ? To samochód na ropę, tlen i wodór ? mówi Jan Gulak.
Mercedes ma parę
Samochód to 28-letni bordowy Mercedes 124. ? Jeżdżę nim od dziewięciu lat ? twierdzi Jan Gulak. Silnik na mieszaninę ropy i pary wodnej pracuje bez zarzutu. Miarowo, równo.
? Baniaki na wodę na przednim siedzeniu wcale mi nie przeszkadzają. To duże auto. Cztery osoby zmieszczą się z tyłu ? zapewnia wynalazca. Opowiada, że kiedyś zatrzymał go policjant i próbował wlepić mandat. Emeryt oburzył się: ?Jak to? Przecież Mercedes jest zarejestrowany do przewożenia pięciu osób!?. Policjant nie był przekonany, ale mandatu nie wypisał. Uznał, że auto na wodę to nowatorska konstrukcja. Oglądamy samochód w willowej dzielnicy Kielc. Wynalazca trzyma je w garażu u rodziny. Sam mieszka kilka domów dalej. Pełen wigoru emeryt: krępy, przysadzisty, w letnim kapeluszu i krótkich spodenkach.
Cierpliwie opowiada o wszystkich elementach silnika. Twierdzi, że Mercedes palił po mieście 9 litrów ropy na 100 km, a po zamontowaniu baniaków z wodą pali 5,5 litra. Pierwsze próby zaczął w poprzednim samochodzie ? Lancii Prisma, wyposażonej także w silnik Diesla. Udało mu się w niej osiągnąć jeszcze lepszy wynik. Zmniejszył zużycie ropy z 8 do 3,5-3,7 litra.
Państwo dziękuje, ale nie chce
Jan Gulak twierdzi, że ?na parę wodną? mogą jeździć samochody, a nawet latać samoloty. W 2003 r. opatentował to, co wymyślił. Zapis w ?Biuletynie Urzędu Patentowego? głosi: ?Wynalazek dotyczy spalania przegrzanej pary wodnej w silnikach tłokowych, spalinowych o podwyższonym ciśnieniu z równoczesnym spalaniem innych substancji palnych ciekłych lub gazowych. Wynalazek może być zastosowany we wszystkich silnikach napędowych spalinowych tłokowych (a być może i przy silnikach odrzutowych).
Może być także zastosowany w piecach grzewczych do ogrzewania powierzchni użytkowych takich jak mieszkania, hale fabryczne, magazyny i hale sportowe?.
Po opatentowaniu wynalazku zrobiło się o nim głośno w lokalnej prasie. Kielecki dziennik ?Słowo? relacjonował testy, które Jan Gulak przeprowadzał w Fabryce Kotłów w Zębcu koło Starachowic. Okazało się, że można w ten sposób spalać mniej paliwa, a przy okazji zmniejszyć emisję dwutlenku węgla.
Z kolei radomski tygodnik ?7 dni? opisywał, jak Jan Gulak demonstrował swoje auto w zajezdni miejscowego MPK i próbował namówić prezesa, aby przetestował jego pomysł w autobusach. Ten odparł, że nie ma mowy, aby autobusy wyjechały na ulicę z instalacją na parę wodną bez homologacji. Natomiast, aby ją uzyskać, konieczne są testy za duże pieniądze, których nie ma. Tygodnik donosił: ?Tadeusz Socha, prezes MPK, podszedł do projektu z dystansem, ale również z aprobatą. Gotowy jest przeprowadzić testy na starym silniku, ze skasowanego już autobusu?.
? Wysłałem pisma do ponad 20 ministerstw i instytucji. Ale nikt nie był zainteresowany, aby zrobić testy i wprowadzić patent na masową skalę do użytku ? żali się Jan Gulak. Ministerstwo Transportu poradziło mu, by zbierał pieniądze i zainwestował we własne przedsięwzięcie, a ono będzie go popierać. Ministerstwo Środowiska przysłało mu podziękowania za to, że chce likwidować szkodliwe spaliny. Z kolei Ministerstwo Gospodarki odpisało ? jak twierdzi Gulak ? najgrzeczniej, ale też bez konkretów. ? Jestem emerytem i nie nadaję się do tego, by samemu robić biznes.
Nie chcę zarabiać na patencie. Chętnie go komuś przekażę. Chciałbym tylko, aby wszyscy mogli z niego skorzystać. Może dzięki parze wodnej spadłaby cena paliwa. Być może jednak państwo tego nie chce i woli zarabiać na wysokich podatkach: VAT i akcyzie od sprzedawanego paliwa ? denerwuje się wynalazca. Tymczasem przyjeżdżają do niego kolejni dziennikarze. Artykuł o nim trafił nawet na portal: paranormalne.pl. Niestety, do dzisiaj z wynalazku nikt nie skorzystał.