Sprawa może być prosta. Nie występuję jako adwokat tego osobnika z komisu, ale chyba potrafię to wytłumaczyć
.Można by było faceta nawet próbować zrozumieć
. Fakt-umówił się z Kojakiem, ale dzwonią ludzie i chcą przelać pieniądze za auto a on nie ma pewności,czy kolega Kojak przyjedzie a nawet jak przyjedzie, to czy na pewno kupi? Więc sprzedał szybszemu za większe pieniądze.Oczywiście przykre jest, że kolega Kojak zaiwaniał ponad 800 km na próżno. Przykra jest też cała ta sytuacja i żenujące zachowanie komisiarza. Ale tak to działa. Na początku cena jest z kosmosu, bo a nóż trafi się jeleń, który tak się napali,że zapłaci. Jak się nie trafi,to się cenę obniży. Druga sprawa-Ostatnio zmieniałem auto i będąc w trakcie poszukiwań w jednym z komisów przypadkowo zasłyszałem rozmowę właściciela z kimś na telefonie. Brzmiała mniej więcej tak, że facet miał Saaba-tak, Saaba
I mówi temu kolesiowcowi przez telefon, że mu się sprzedał na pniu i że ludzie dzwonili co chwilę,że miał już dosyć,i ze chcieli mu przelewać zadatek z drugiego końca Polski(bez oglądania auta na żywo
),żeby tylko tego Saaba dla nich zatrzymał itd... Z tego wniosek,że Saaby o dziwo mają branie. Poza tym w komisach ruch jest-nawet nieduży komis(15-20 aut na placu) rocznie obraca ok.200-300 autami. Pomnóżcie to razy....3tys na sztuce. To co takie panisko
będzie Cię kolego Kojak przepraszał? To Ty go powinieneś przeprosić
Nie wiem za co, ale powinieneś!