Moim zdaniem, pozostawiając absurdalnie drogie egzemplarze w stanie konkursowym, posiadanie Integralki wiąże się niemal zawsze z wydawaniem na nią sporej ilości kasy. Do wyboru jest tylko : czy zrobić to raz a dobrze (raz: naiwne założenie, no ale powiedzmy) - tak robią nieliczni, czy interweniować dopiero w miarę psucia się kolejnych części (najczęstsza metodyka), kwękając, jakie to auto jest awaryjne.
Mi udało się trafić naprawdę piękny, niezmęczony egzemplarz w bardzo dobrym stanie. Ale i tak wydatki były bardzo duże. Jako, że włożyłem na początku - teraz są to zwykle jedynie drobne usterki (ostatnio zapewne czujnik ciśnienia oleju - zegar "umarł").
/Cytaty z artykułu/
Jeśli jedna z lampek sygnalizujących usterkę przez dłuższy czas się nie zapala, to znak, że przepaliła się żarówka.
Tia, znam te opowieści, że zaklejali "komputer" plastrem, bo wiecznie palące się diody denerwowały.
Ja wydałem temu wojnę i... bingo. Udało się wszystko porobić tak, że cokolwiek zapala się naprawdę rzadko (jakiś czas temu: spalona żarówka lampy tylnej).
Włoska technika sprawdziła się w rajdach, ale dziś Lancia Delta to zwykle piękna nieruchomość.
Bzdury. Jak dbasz tak masz. Moja non stop jeździ. Również (choć nieczęsto) na dalekie trasy po kilkaset km. Nigdy na razie nie zawiodła.
Psuje się "elektryka"
To prawda. Jak w większości włoskich aut z tamtych lat. Dodajmy - zaniedbana elektryka. Bo jeśli ktoś w 22-letnim aucie chciałby, by nie widziało dobrego elektryka - to... jest dziwnym człowiekiem. Słowem - w tak starym aucie trzeba porobić elektrykę raz a dobrze, masy, zaśniedziałe złączki itp rozruszać/wymienić, a będzie działać.
gdy się to auto dobrze "przyciśnie", pali 20 litrów na "setkę"
Oczywiście. Czy kogokolwiek to dziwi??
Pozycja za kierownicą jest niewygodna, gdyż ta sterczy pod dziwnym kątem, tak jak w Polonezie.
Nie potwierdzam. Mi się dobrze siedzi. Auto się "czuje". Nie to co te nowoczesne pontony.
Korozja: albo jest bardzo zaawansowana, albo auto jest po remoncie, albo ktoś o nie bardzo dba.
Potwierdzam. U mnie stan blacharski jest bardzo dobry. Nie zmienia to faktu, że na 3 lata posiadania integralki, już trzy razy była na "likwidacji purchla/purchli". Tylna klapa (rzekomo niedawno robiona przez poprzedniego właściciela), podszybie (pojawił się jeden minipurchelek, wywaliłem całą przednią szybę i wyczyściłem całe podszybie), oraz nad klapą. Standard.
Niektórzy pukają się w głowę, ale wolę reagować póki czas (nawet na najmniejszego purchelka), niż później odbudowywać auto. Podsumowując - TRZEBA DBAĆ + garaż.
Normalnie eksploatowanych, ładnych egzemplarzy wolnych od korozji już nie ma.
Na dziś jest: mój.
Wycieki oleju. Jeśli są, to znaczy, że wszystko w normie i że w silniku jest olej. Oczywiście, silnik da się uszczelnić, aby nie ciekł, ale jest też warunek: nie jeździmy autem jak rajdówką.
Da się uszczelnić, da.
Z drugiej strony wyciek wyciekowi nierówny i niekoniecznie jest to objaw strasznego stanu auta.
Koszty: to nie jest auto tanie w utrzymaniu. To że ten model wygrywał rajdy, nie znaczy, że jest bezawaryjny. Nie jest!
Śmieszny, "odkrywczy" wniosek dziennikarza, po wcześniejszym kwękaniu na awaryjność.
Prowadzi się świetnie, pięknie brzmi, ale po każdej przejażdżce trzeba coś dokręcić
Bzdura (o tym dokręcaniu).
Oczywiście, taki silnik warto rozebrać i doprowadzić do stanu idealnego. Są warsztaty wyspecjalizowane w naprawach mechanicznych włoskich starych aut i z takich najlepiej korzystać.
Świnta prawdo! Szczególnie jeśli po zakupie nie znamy auta i jego przeszłości, a stan blacharski jest przynajmniej znośny.
Artykuł jakby się urywa na drugiej stronie, przy kosztach. Też tak macie?