Ode mnie to niecałe 60 km, więc jeszcze mniejszy "rzut beretem". W tej chwili jeszcze trudno mi się deklarować z całą pewnością, ale jeżeli grafik w pracy pozwoli, to też bardzo chętnie bym się wybrał. Mam nadzieję, że Wy - starzy wyjadacze - nie będziecie mieli nic przeciwko towarzystwu takiego lanciowego żółtodzioba jak ja
Jadąc do Czech zimą trzeba pamiętać o ich surowych przepisach. Odpowiednia głębokość bieżnika, łańcuchy i kamizelka odblaskowa to dopiero początek. Gaśnicę kierowca musi mieć w zasięgu ręki, a do tego w aucie musi być komplet żarówek zapasowych. Jestem pewien, że sam, w warunkach polowych, nie potrafiłbym wymienić żarówki choćby nie wiem co, ale mieć trzeba i koniec. No i chyba mają też 0,0 alkoholu w czasie dmuchania. A czescy policjanci są cięci na Polaków. Jak się do czegoś przyczepią to nie ma zmiłuj się.