darbo pisze:
W istocie mogą się poczuć zdradzeni. Obiecano im przecież niekończące się zasoby prosecco, słoneczne wakacje w Toskanii i parasolki na drinkach. Świeże sushi, relaks w nowoczesnych siłowniach, niezobowiązujący seks, święty spokój i wieczną demokrację. Oraz przywódców jak Donald Tusk. Uśmiechniętych, opalonych i zrelaksowanych. Dbających o ciepłą wodę w kranie, a przede wszystkim niewtrącających się w perfekcyjnie zakreślone strefy prywatności.
?O, tu jest granica. Tu jestem ja i moje życie, a tam dalej, za płotem, jakieś wybory, etosy i sprawy publiczne". Miało być niezobowiązująco, fajnie i miło.
Nie jest! I to w sensie globalnym. A zatem zdrada. Lekka nerwowość.
Frustracja, może nawet pierwsze symptomy agresji.
Skąd to się wzięło? Przecież podstawy teoretyczne były dość solidne. Francis Fukuyama powiedział wyraźnie: z upadkiem komunizmu skończyła się historia. Wygrała, bo musiała wygrać, demokracja liberalna. Konfrontację wrogich bloków zastąpi zmaganie się podaży z popytem oraz pnąca się elegancko w górę wykresów globalna konsumpcja. Wszystkim będzie lepiej, czarnym, żółtym i białym.
Despoci grzecznie ustąpią, tyranów się obali i każdy będzie miał swoją Brukselę. Kościoły się wyludnią, bo zajęci konsumpcją ludzie nie będą mieli czasu na kultywowanie przesądów. Gumką myszką wytrze się kategorie: wina i grzech. Ludzkość zaśpiewa jednym głosem.
Pięknie napisane w trybie edytora PISdron.
Po pierwsze ONI. Bo są zawsze ONI, ci głupsi, gorsi, dali się omamić głupim obietnicom, medialnym papkom i praniu mózgu, ONI, co zepsuli ten kraj, nabruździli, podeptali ideały, moralność i ludzką godność w imię chciwości, złodzieje, krętacze, kłamcy, ludzie małego formatu, w przeciwieństwie do umiłowanego nam jaśnie Panującego który pracowicie przegania chmury i zło wszelkie wypędza.
Po wtóre: Teorie FF po kryzysie z lat 2007-2009 straciły na znaczeniu bardziej niż zegarki Nowaka, a przypisywanie demokracji liberalnej cech krwiożerczego kapitalizmu jest niczym innym jak sporym nadużyciem. To systemy totalitarne oparte na religii mają tendencję do składania nierealistycznych, bo nieweryfikowalnych obietnic, kreśląc jasno zakres praw i obowiązków poza których ramy wychodzić nie wolno. Demokracja liberalna nie obiecuje że za bycie grzecznym dostaniesz życie wieczne tylko że jak będziesz uczciwie pracował to będziesz syty, ciesząc się wolnością osobistą, wybieram bramkę numer 2
Po trzecie: satyra to słaba i niecelna. Ani w demokracji liberalnej nie jest potrzebna biurokracja, ani kościoły i błazeńskie obnoszenie się ze swoją wiarą w cokolwiek czego nie można ogarnąć rozumem, a w szczególności w trójksiąg starożytnych bredni monoteistycznych (Tora, Biblia i Koran, pozwólcie że przypomnę chronologicznie). Demokracja liberalna jest też oczywiście o wiele bardziej wyważonym systemem społecznym bo odwołuje się do praw i obowiązków jednostki, bez mieszania do tego Mahometa, Jezusa czy Koziołka Matołka.
Brak zrozumienia otaczającej rzeczywistości podparty sprawnością językową, ot co.
Ale takie mamy czasy, takich sobie nie czytająca nic poza programem tv większość sobie obrała i z tym stolcem będziemy się musieli zmagać.
Ja natomiast chciałbym na tych łamach podziękować miłościwie nam panującemu Jarosławowi za KGHM po 58,20, dokupuję i polecam, bo koniec (zakładam że żałosny) jego supremacji zbiegnie się przypuszczalnie z odbiciem w Chinach i kurs powróci na swój naturalny (bliski C/WK - 1) poziom w okolice 120-130 złotych, przynosząc przez trzy lata 25-30 zł dywidendy.
Obiecuję za 1% zysków kupić kwiatów i wódki na imprezę pod tytułem "sztandar wyprowadzić"
