SIWY155 pisze:
A czym w tym przypadku różni się zakup auta od zakupu motocykla? Skąd masz wiedzieć czy kupiec, który Cię nawiedził nie jest pod wpływem alkoholu, narkotyków czy innych dopalaczy i czy posiada prawo jazdy?
No oczywiście to o czym mówisz to są skrajne przypadki, ale śmiem twierdzić, że większość ludzi przyjeżdżających kupić samochód czy motocykl nie ma jednak takich problemów.
A co do różnicy pomiędzy samochodem, a motocyklem...no cóż. To tak jakbyś powiedział, że pomiędzy koltem a uzi też nie ma różnicy.
Przecież i to i to strzela...
SIWY155 pisze:
No i w końcu wyobraźmy sobie sytuację zwykłej stłuczki i lekkiego nawet uszkodzenia auta.Co zrobi większość kupujących? Zapewne wysiądzie i oddali się w bliżej nieznanym kierunku zostawiając Cię z kłopotem i kosztami i spróbuj go w takiej sytuacji zatrzymać.A jeśli trafisz takiego co się nie oddali to spróbuj wyegzekwować od niego kasę. Powie, że nie ma i możesz mu naskoczyć.Oczywiście można być przezornym i przed każdą taką jazdą próbną udać się do notariusza i sporządzić właściwą umowę zawierającą ochronę uwzględniającą wszelkie wyżej wymienione aspekty.Mając taką umowę ułatwisz później pracę sądu i komornika pod warunkiem, że tan który 10 lat wcześniej oglądał i testował Twoje auto posiada jakieś majątek z którego można wykonać egzekucję długu.
Uważam, że jazda próbna na fotelu pasażera pozwala z grubsza ocenić kondycję auta a jeśli już ktoś chce szczegółowo to są warsztaty, które rzetelnie wykonują przeglądy przedzakupowe za 200-300 zł i warto takie pieniądze poświęcić by lepiej poznać obiekt naszych westchnień.
Pomijając wszystko rzeczywiście sam czasem udostępniałem auto do jazdy próbnej ale wyłącznie takie co do którego nie miałem żadnego sentymentu typu np Fiat Panda o niewielkiej wartości finansowej czasem nawet bez mojej obecności w aucie i tylko dlatego, że ktoś wzbudził moje zaufanie bo dobrze mu z oczu patrzyło.Ale są też auta, który ch by nie udostępnił np moja Thesis czy Alfa 156 2,5 lub GTA.
Ktoś powie może, że cuduję lub wymyślam ale uwierzcie, że trochę lat już przeżyłem z czego połowę conajmniej w styczności z branżą samochodową i wiele cudów już widziałem.
Tyle mojego wywodu a każdy niech sam sobie rozważy a założyciel tematu niech spróbuje spojrzeć na sprawę z innego punktu widzenia, z drugiej strony.
Pozdrawiam
No przepraszam bardzo, ale otrząśnijmy się koledzy. Nie porównujcie udostępniania do jazdy jakichś rodzynów w stylu GTA czy nawet kanciaka, bo to zupełnie inna bajka.
Gość tu napisał, że poszedł do salonu (!!!) z workiem pieniędzy i to nie po Octavię, po którą ustawiają się kolejki jak za paliwem na kartki, tylko po jakiegoś "cudo-stwora" Lancia Thema, którym jeśli już ktoś się zainteresuje, to powinni mu czerwone dywany rozwijać. Chyba raczej każdy normalny sprzedawca w salonie chce się pozbyć samochodu, który jest wystawiony na sprzedaż i nie wyobrażam sobie jak chciałby tego dokonać bez jazdy próbnej
Poza tym, z tego co wiem, to każdy dealer ma odpowiednie "papiery" do wypełnienia i podpisania, przed taką jazdą i zdaje mi się (a prawnikiem nie jestem), że nie potrzeba do tego notariusza, żeby odpowiedzialność za powstałe szkody scedować na testującego.
Zresztą jako klub LKP też urządzaliśmy jazdy testowe samochodami z parku prasowego FCA na zlotach i też załatwialiśmy temat odpowiednim papierem. I nie wyobrażam sobie jak można inaczej zachęcić kupującego do zakupu bez jazdy testowej (a zaznaczę, że wszystkie samochody FCA nie mają ubezpieczenia AC!).
Wszystkimi samochodami (i motocyklem), które do tej pory kupiłem, musiałem się wcześniej przejechać! Bez tego od razu dziękuje sprzedającemu, aczkolwiek rozumiem obawy sprzedającego jako PRYWATNEGO właściciela, a nie salonu czy komisu.
I podkreślam raz jeszcze, że nie chodzi mi tu o jakieś specjały w stylu Mirafiori, dopasionej GTA, czy tam innego Ferrari.