Ajjjj tam. Zakwasy to mam ja, bo to boisko do siatkówki to u Artura strasznie daleko jest od grilla

. I jeszcze stały na drodze jakieś samochody, bo się Agacie umyśliło poustawiać wszystkich w rządku i trzeba było chodzić naokoło, albo slalomem pomiędzy. Jedzenie na grillu, to albo się paliło (jak Artur pilnował), albo w ogóle się nie piekło, bo Agata wygaszała

. I naprawdę nie wiem co wam się podobało. Cały czas tylko te lubartowskie komary. Jakieś one hodowane specjalnie i tresowane, bo tylko gości gryzły

. I jeszcze ta pogoda. No poprostu kto zamówił na całe popołudnie piękną słoneczną pogodę

?
Oby takie spotkania były jak najczęściej

Dziękuję
