
Sprawa wygląda następująco: auto pali w trasie ponad 10, w mieście do 20, kopci na czarno, świecie po kilku km robią się czarne, pracuje bardzo nierówno, trzęsie silnikiem, obroty biegu jałowego raz są 800 (szarpie bardzo), raz 1100 (mniej szarpie, ale nadal). W zimie duże problemy z odpalaniem, tak jak przy źle ustawionym zapłonie, gwałtowne zatrzymanie silnika przy kręceniu. Sonda nie oscyluje, po odpaleniu rośnie powoli napięcie z 0,5 do 0,8-0,9 i tak stoi. Jej wartość spada do 0 gdy silnik schodzi z obrotów przy zamkniętej przepustnicy, czyli gdy dawka paliwa jest odcinana, więc sonda wygląda na ok. Obecnie w aucie nowe świece i kable. Sonda już trzecia, na każdej to samo, kolejny VAE, nowa cewka, przekaźnik pompy paliwa (stary padł), czujnik położenia wału, wałka rozrządu, ustawiony zapłon, rozrząd. Łącze się z kompem przez IAW, wskazania położenia przepustnicy, temperatur powietrza, wody, oleju odpowiednie. Co do lambdy - napięcie na grzałce ok, próbowałem pociągnąć osobno masę do lambdy, nic nie dało. Sprawdzałem też ciśnienie paliwa - na biegu jałowym ok 2,5, po lekkim przygazowaniu od razu wzrasta do 3.
Ostatnio zamówiłem drugiego kompa. Po podłączeniu auto przez kilka sekund pracuje ok, do czasu jak próbuje ustalić obroty b. jałowego. Wtedy zaczyna przerywać bardzo mocno, nie chce w ogóle podnieść obrotów, Lambda stoi na 0,1 - 0,2.
Macie jakieś pomysły co może być przyczyną? Dwa walnięte kompy? W sumie już mnie nic nie zdziwi.
Edit:
Dodam jeszcze, że po odłączeniu lambdy auto pracuje trochę lepiej, nie kopci tak mocno i da się jechać na niskich obrotach. Z lambda jest to niemożliwe, szarpie bardzo mocno.