No i stało się. Od czwartku jestem w właścicielem czarnej 1,9 SW 02'. Autko jest piękne, czyste i zadbane. Wszystko działa (łącznie ze zmieniarką, która podobno była zepsuta, no ale pewnie poprzednik nie czytał LKP i nie wiedział o tym dynksie ze stronami płyt

. Przyjechałem nim do domu ok. 150 km, a w piątek powoziłem szanowną małżonkę po okolicach circa about 50 km. Pełen zachwyt!
Niestety czar prysnął a moja radość trwała bardzo krótko, do wczoraj rano, kiedy to koleżanka zastrajkowała i nie da sie jej za żadny

uruchomić. No więc siedzę i

. Nigdy nie miałem diesla i niewykluczone, że coś robiłem nie tak. W piątek zapaliła mi się ta sprężynka i migała jakiś czas. Niestety zlekceważyłem to i zamiast, póki samochód chodził, pojechać nim do serwisu, to ja - skoro zgasła - hyc do domu i potem ew. poczytać literaturę na temat tej lampki. Jestem z leksza załamany, bo mieszkam w niezadużym mieście, w którym nie jestem pewien czy jakiś warsztat cuśkolwiek kuma w Lanciach. I weź teraz holuj kilkadziesiąt kilosów gdzieś, gdzie mają komputer z odpowiednim softem.
Aku sprawne, sprężynka gaśnie, rozrusznik kręci, coś tam niby z początku bulgocze, ale potem tylko echo. A, i nie wiem czy to ważne, nalałem VERVY, że niby jak droższa to może lepsza. Mówię Wam, cały weekend w plecy, a tydzień też się nieciekawie zapowiada. Chyba zadzwonię do Providenta
