Panowie i Panie

Mając dość stuków, puków, zgrzytania i skrzypienia (myślałem, że to będą tylko te gumy stabilizatora) pojechałem na stację celem sprawdzenia co i jak. Okazało się, że:
1. Mam do wymiany końcówki drążka (mam już kupione)
2. Przednie łączniki stabilizatora wykazują już jakieś minimalne ślady, ale jeszcze mogą być (wymienione w tamtym roku!!! - albo TRW albo Lemforder, nie pamiętam, które dostałem na którą oś bo kupowałem na obie!!!)
3. Mam do wymiany 4 tuleje (w rozsypce) tylnego wahacza
4. Prawy tylny amortyzator dobija niestety i łupie na szarpaku blachą aż ciarki przechodzą
Do tego kupiłem już wszystkie 4 gumy stabilizatorów, żeby od razu wymienić.
Być może amor źle działa przez totalnie rozwalone te tuleje. Być może - według diagnosty. Ja jestem raczej zdania, że do niczego już się nie nadaje. Wiadomo - trzeba kupić dwa tylne amory nowe, pewnie oryginały zamówię. Ale mam pytanie: czy wymieniać tylko ten tył (przód według trzepaków i oględzin jest ok) czy od razu też przód, skoro samochód jest z 1999 roku i nie wiadomo ile te amory mają lat? Poprawi mi się prowadzenie / sztywność czy zbędne wywalanie kasy na te przednie amortyzatory?