Sorry za dublowanie postów, ale skoro wątek dotyczy koksów z Płocka, oto moje doświadczenie z tym Panem:
Handlarz z niego jest niezły

- wiem bo ojciec kupił od niego Lybrę.
Jak ktoś będzie u niego oglądał auta, sprawdźcie wszystko dokładnie, jak w RTG lub rezonansie magnetycznym.
Kupiliśmy od niego auto. Całe wnętrze i karoseria była w Lybrze wywalona Plakiem

ścieraliśmy to na potęgę, aby zobaczyć co jak wygląda (kolesiowi nie było to w nos, ale nie kazał przestać). Kolejna rzecz, sprawdźcie wyposażenie jakie jest w ogłoszeniu a jakie rzeczywiście posiada auto (różnice były

). Poproście go o numer vin przed pojechaniem, bez problemu mnie dał. Sprawdziłem i przebieg się zgadzał oraz okres serwisowania, przeglądów itp.

Jak macie możliwość, zabierzcie ze sobą fiat ecu skan, aby się podpiąć (wiem, że to śmieszne zachowanie, ale się opłaci - kupiliśmy i w drodze powrotnej wyrzuciło check silnika, oczywiście wkr

był wielki, telefon do faceta, pierwszy raz w życiu słyszałem żeby tata tak przeklinał

umówił się że następnego dnia wracamy i oddajemy auto, a on kasę. Zgodził się bo transakcja była na stacji benzynowej i wszystko kamery zarejestrowały, a poszedł argument ze zostanie zgłoszony do U.S. - chociaż tu się okazał człowiekiem. Na szczęście okazała się pierdoła jak dotarliśmy do Łodzi - przetarty wężyk od turbo, szybka wymiana następnego dnia rano, jazdy, podpięcie pod komputer i wszystko działa jak należy. Wielkie dzięki koledze taty za podpięcie się w niedziele ecu scanem i Dominikowi - Ramzes - za konsultację). Auto oglądaliśmy ponad godzinę w Płocku, z każdej strony i do każdego zakamarka zajrzałem - zbytnio do czego nie było się czepiać. Zbiliśmy z ceny sporo za różnice między opisem w ogłoszeniu a stanem faktycznym (nawet owe przygotowane do rejestracji to bajeczka).
Dziś Lucynkę mamy już 4 miesiąc (przejechane 5 tys. km) i wszystko w niej jest ok. Bez problemu się sprawuje i dłuższe trasy (700 km najdłuższa na raz) zalicza bez zająknięcia. Jedynie wymienione zostały wspomniany przewód, który przetarła osłona termiczna i EGR - o nim koleś powiedział od razu, zaś o problemie z wartością doładowania nie. Pewnie myślał że turbina padnięta, stąd tak nisko zszedł z ceną i się cieszył że poszła.
Aha jazdę testową również dłuższą czasowo zróbcie i proponuję cisnąć silnik jak głupi aż do odcinki - tata tego nie zrobił, nie przekroczył 3 tys obrotów. Dopiero jak wracaliśmy, w połowie drogi się z nim przesiadłem i wtedy wywaliło check silnika, po przekroczeniu tej granicy.
Koniec końcem udało się na dużym farcie kupić za sporo niższą cenę Lybrę, nie bitą z oryginalnym przebiegiem.

Zadowoleni jesteśmy z Lucyny ogromnie, aczkolwiek
WIĘCEJ OD NIEGO AUTA JUŻ NIE KUPIĘ, szkoda ryzykować. W naszym wypadku skończyło się dobrze, ale jak by to była rzeczywiście turbina, czy coś gorszego, zadowolenia by nie było. Handlarz sam tuż przed oględzinami auta kasuje błędy z komputera

Mam nadzieję, że doświadczenie to kogoś uchroni przed tym typkiem.
Pozdrawiam.