Kurde się mi przypomniało coś. Idę dziś do Lidla, miejsc parkingowych full, ale gościu parkuje wprost przed wejściem, koło nowo zamontowanego stojaka na rowery. Chciałem normalnie wyjść i przeprowadzić z nim następujący dialog:
- A można zapytać, dlaczego Pan tutaj zaparkował? Przecież jest pełno wolnych miejsc naokoło?
- A co to Panu przeszkadza? - pewnikiem, taką odpowiedź bym otrzymał. I ja wtedy...
- Bo mnie to najnormalniej w świecie wkurwia! Rozumie Pan! W-KU-R-WIA! Widząc Pana bebzol, to by się Panu przydało zrobić o te kilka metrów dalej, bo w chałupie pewnikiem pilot do telewizora to Panu żona, albo dzieci podają?
- Słucham Pana??? - pewnie zrobiłby wielkie ślepia i zadał takie oto ("Słucham Pana") pytanie, jak gdyby tego nie usłyszał. i ja wtedy...
- A co Pan robisz taką głupią minę, jakby Pan czegoś nie dosłyszał? Jak Pan nie przeparkujesz, to ja tutaj poczekam, i jak Pan wejdziesz kupić ten cały chabas na mięsnym, te wszystkie wędliny z Barona, co to mają pięćdziesiąt procent mięsa oddzielonego mechanicznie, to ja, jak już Panu powiedziałem poczekam sobie tutaj, i jak Pan wyjdziesz, to wyszczam się Panu centralnie na maskę! Zrozumiał Pan?!! - tak bym mu powiedział, ale oczywiście nie powiedziałem, ale kiedyś, a Bóg mi świadkiem, tak zrobię...
Ale wracając do tematu. Zszedłem Lybrą do 4,7 na trasie, jadąc 80-90km/h, pięćdziesiątką w zabudowanym na czwartym biegu i stojąc trzy razy na światłach. A myślałem, że się nie da...


