OK. Po kolei. Zakupiłem preparat jednego z polskich producentów "
środek do czyszczenia filtrów cząstek stałych DPF".
Zgodnie z instrukcją, odkręciłem końcówkę czujnika różnicy ciśnień (dostęp łatwiejszy niż do czujnika temperatury), wprowadziłem dołączony do pojemnika z preparatem wężyk w otwór po czujniku i wykonując ruchy wężykiem zadozowałem całość preparatu psikając i robiąc między dawkami paro-sekundowe przerwy. Wszystko na zimnym silniku.
Poskręcałem wszystko z powrotem, dolałem wody do spryskiwaczy i takie tam, żeby zeszło trochę czasu. Trwało to może z 20 minut.
Odpaliłem auto na jałowym i wolnych obrotach, poczekałem aż temperatura dojdzie do standardu, w tym czasie z wydechu zaczęło kopcić, ale nie jakoś bardzo. Z rury wyleciało kilka-kilkanaście kropel czarnej mazi.
Skasowałem błędy i wio na przejażdżkę. Pierwsza decha na drugim biegu a za mną dosłownie ściana czarnego dymu, na asfalcie 3-4 metrowy pas sadzy. Kilka kilometrów, druga "decha" na trzecim biegu, za mną chmurka dymu, na asfalcie nic. Kolejne kilka kilometrów, decha, a za mną .... NIC!
Trochę pojeździłem, auto nie do poznania. Żadne błędy się nie zapalają, ZERO dymienia! Aż chce się jeździć.
Nie zdążyłem wieczorem podpiąć MESa, ale zerknę dzisiaj co tam w trawie piszczy.
Wniosek: w moim przypadku czyszczenie chemiczne przyniosło oczekiwany rezultat. Dokładnie za 31 zł.
