dziś stała się rzecz nieprawdopodobna.
Auto stało przez około 10 dni na parkingu na zewnątrz, w okresie kiedy były największe mrozy (do -30'C). Dziś w końcu auto uruchomiłem (po naładowaniu akumulatora) ruszam i huknęło coś



Wynik:
1) pęknięta sprężyna lewa

2) po obejrzeniu auta z drugiej strony - pęknięta sprężyna prawa

3) opona (praktycznie nowa) do śmietnika


Czy to możliwe, żeby od mrozów poszły obie sprężyny? Czy oprócz samych sprężyn trzeba wymieniać coś jeszcze? Da radę wymienić taką sprężynę na parkingu samemu? Nie widzi mi się wydawać na lawetę 200-300zł, żeby dojechać do warsztatu.
pozdr,
M.