Powodem było urwanie rury wydechowej - w przedniej sekcji, tej zaraz za kolektorem wydechowym. Zanim to się stało, zauważyłem całkiem skorodowane mocowanie tej sekcji, o tutaj:

a zapewne "zaliczenie" krawężnika rozpoczęło cały proces (rura odpadła nie bezpośrednio przy uderzeniu, tylko kilka dni potem, a w tym czasie hałas silnika stopniowo się powiększał).
Wyszło ładnie, póki co jest dobrze. Opiszę co i jak, problemy które rozwiązałem, wstawię zdjęcia. Może komuś się to przyda, a może ktoś zauważy błędy i podpowie mi co mogę poprawić.
Przednia sekcja ma z przodu otwór na sondę lambda, jakiś inny zaślepiony otwór (pewnie pomiarowy do analizy spalin przed katalizatorem), oraz giętki przegub. W oryginalnej wersji nie jest to plecionka, tylko puszka, widoczna z resztą na tym zdjęciu, z drucianą watą (jakby stalowa myjka do szorowania garnków). Jest dwuwarstwowa - jedna rura w drugiej.
Jest zamocowana w trzech miejscach:
1) z przodu łączy się z kolektorem wydechowym (płaskie pierścienie dociskane dwoma śrubami)
2) przed elementem elastycznym jest obejma, która przez simerblok mocuje do obudowy skrzyni biegów (to miałem zupełnie skorodowane)

3) z tyłu łączy się z katalizatorem również przez płaski pierścień
Mniej więcej w środku, przed środkowym mocowaniem, jest bardzo solidna stalowa osłona, przykręcona do miski olejowej i skrzyni biegów. Jednak nie jest ona zespolona na sztywno z rurą.
Pęknięcie nastąpiło zaraz za tym środkowym mocowaniem, przed elastyczną puszką. Więc pewnie uszkodzenie mocowania miało tutaj znaczenie.
Przyjąłem sobie następujący zakres prac:
-rozmontowanie całego wydechu
-oddanie do reperacji pękniętej sekcji (sam nie mam jak spawać)
-zebranie rdzy i zabezpieczenie wydechu farbą żaroodporną
-oczyszczenie z rdzy i pomalowanie zardzewiałych fragmentów podwozia
-złożenie wszystkiego
Demontaż
Układ wydechowy w mojej kappie ma 5 sekcji:
1) kolektor wydechowy (tego nie ruszałem)
2) przednia sekcja (która mi pękła)
3) katalizator
4) sekcja z tłumikiem wysokotonowym
5) sekcja z tłumikiem basowym i rurą wydechową
przednia sekcja oraz katalizator zachowały się jako oryginalne, z przed 14 lat. Same rury są z porządnej blachy. Ogólnie nie były mocno zardzewiałe, a jeżeli już to nie w głąb. Ale miejscami ruda panoszyła się całymi połaciami. Najgorzej było przy złączach.
Większość śrub była przerdzewiała i niemożliwa do odkręcenia, mimo pukania i moczenia w WD40 musiałem je poprzecinać szlifierką. Niestety - w wielu przypadkach wydostanie fragmentów śrub z kołnierzy mocujących nie było możliwe, więc czekało mnie potem rozwiercanie tych kołnierzy. Sprawa męcząca i niewdzięczna, bo bez specjalistycznego zamocowania nie udało mi się wywiercić otworów centralnie - mimo zapunktowania zawsze potem wiertło schodziło.
Poradziłem sobie więc pilnikiem - gdy rozwierciłem otwór do ok 6 mm, okrągłym pilnikiem obrabiałem go tak, aby możliwie skorygować środek i potem rozwiercałem dalej na większe średnice. Dobrze działa taki okrągły pilnik do ostrzenia łańcuchów (można go kupić w Castoramie)
Najgorzej było z mocowaniem z samego przodu. Okazało się, że kolektor ma w sobie śruby, które poprzez rozklepanie w gnieździe są w nim zamocowane na stałe (wystają w dół, gdzie nakłada się kołnierz sekcji i nakręca nakrętki). Ponieważ tych nakrętek nie udało się odkręcić, więc po obcięciu śrub trzeba było rozwiercić ich pozostałości w kolektorze. Udało się jako tako:

To widok od dołu, widać ciekawy 5-cio krotny "kwiatek", miejsce gdzie zbiega się odprowadzenie spalin z cylindrów.
Najpierw nie mogłem sobie poradzić z demontażem sekcji wydechu z gumowych wieszaków. Poczytałem inne fora - bardzo skuteczne okazało się mydło w płynie! Chlapie się mydłem do wieszaka, suwa nim żeby rozprowadzić ten śliski środek po całej powierzchni i wtedy można go wycisnąć. Trzeba dość mocno, ale daje radę samą ręką bez użycia narzędzi.
Naprawa głównych uszkodzeń
Pękniętą sekcję zaniosłem do warsztatu Rurdech na ulicy Lindego (Kraków). Fachowiec wyraźnie wolał, żebym przybył z całym samochodem - bo nie wiadomo jak to dokładnie pospawać żeby było równo. Tylko że bez układu wydechowego jeździ się głośno, poza tym jest to zabronione. Musiałbym przywieźć auto na lawecie. Ale ponieważ sekcja miała w sobie przegub, a poza tym pęknięte miejsce było na prostym odcinku, podjął się spróbować spawania "na oko". Zespawali ładnie, wzięli 50 zł.
Następnie wyszczotkowałem do czysta tą rurę, a miejsca gdzie była rdza oraz spaw owinąłem siatką z włókna i zapaćkałem cementem do naprawy tłumików. Uznałem takie zabezpieczenie za celowe, bo rozgrzany spaw i okolice były silnie utlenione i przewidywałem, że mogą szybko rdzewieć. Tak to wyszło (po zespawaniu i wyczyszczeniu, jeszcze bez siatki):

Czyszczenie reszty
Od wewnątrz żadnego śladu rdzy - wszystko pięknie, tylko upaćkane sadzą ze spalin.
Kolejne sekcje wydechu, osłony oraz ramę podwozia czyściłem szczotką z drutu na szlifierkę kątową.
Poradzę każdemu - jeżeli tylko macie inną możliwość nie róbcie tego! Praca wyjątkowo powolna, żmudna i niebezpieczna. Gdy czyściłem belkę mocowania silnika, szczotka trafiła na nierówność i szlifierka szarpnęła mocno uderzając mnie obracającą szczotką w twarz. Dobrze, że miałem okulary ochronne, skończyło się na otarciach.
Poza tym czyszczenie szczotką oprócz rdzy zbiera także zdrowy materiał. Lepiej śrutowanie albo piaskowanie, które jest bardziej selektywne i potrafi wybić rdzę nawet z wklęsłych miejsc. Jedną z sekcji (tę z tłumikiem wysokotonowym) zawiozłem do lakierni Colorex na ulicy Gryczanej w Krakowie, gdzie mi ją wyczyścili i nawet polakierowali lakierem żaroodpornym - całość za 100 zł. W tym koszt malowania jest wyższy niż czyszczenia, więc jeżeli ktoś chce tylko czyścić, to pewnie za 150 zł wyśrutowali by wszystkie elementy.
Dziś podwozie robiłbym sam (porządna konserwacja podwozia z piaskowaniem kosztuje ponad 1000 zł), ale wszystko co się da, zawiózłbym do lakierni. Raz że ominęłaby mnie niewdzięczna praca, dwa - moja skuteczność zarówno czyszczenia jak i lakierowania jest nieporównywalnie niższa niż profesjonalne śrutowanie i lakiernia proszkowa. Nie wszystko lepiej robić samemu, zwłaszcza, gdy brak fachowego sprzętu.
Zniszczone mocowanie odtworzyłem, kupując oryginalne części, albo reperując stare. Kupiłem dwie objemki na rurę za 15 zł. Niestety powinny być dwie różne, ale jednego rodzaju nie ma już na stanie, więc przerobiłem jedną ucinając fragment, tak aby pasowała do drugiej. W innym elemencie mocowania, guma w simebloku rozsypała się, a oryginalna część kosztowała ponad 100 zł (za kawałek kutej blaszki z gumką!) więc "uszyłem" coś na miarę, wstawiając dopasowany w sklepie motoryzacyjnym simerblock z zawieszenia jakiegoś opla za kilka zł. Wszystko ładnie pasowało.
Wyczyszczone elementy wydechu i osłony pomalowałem srebrzanką do tłumików żaroodporną (bosal, do 600 stopni), a stalowe elementy podwozia, wieszaki, mocowania linek itd. cortaninem (nawet po czyszczeniu w dołeczkach zostały drobiny rdzy), podkładem chlorokauczukowym i hammerite. Nic nie jest wieczne, ale mam nadzieję, że te zabiegi pozwolą mieć spokój z rdzą pod autem na jakiś czas.

Uwagi do montażu
-wymieniłem wieszaki gumowe, bo stara guma już robiła się krucha
-sekcje tłumika skręcałem używając pasty uszczelniającej marki Bosal (wszyscy ją polecali, duża tubka kosztowała 13 zł). Pierwszą sekcję do kolektora oraz katalizator mocuje się przykręcając do siebie płasko kołnierze, w środek pomiędzy kołnierze idzie płaska podkładka.

Sekcje z tłumikami mają złącza z powierzchnią stożka i pomiędzy kołnierze idzie stalowy pierścień
-większość osłon mocuje się nakrętkami z gwintem M6, a elementy tłumika łączami z gwintem M8. gwint M10 użyty do mocowań pod silnikiem jest nietypowy - to drobnozwojowy M10x1,25 (podstawowy z szeregu jest M10x1,5). Wymieniając nakrętki trzeba o tym pamiętać, bo łatwo zniszczyć oryginalne gwinty używając zwykłych śrub, które na pierwszych obrotach luźno wchodzą
-wszystkie śruby i nakrętki zastosowane do mocowań, zastąpiłem nowymi ze stali kwasoodpornej. Są oczywiście droższe, ale nie ma ich przecież zbyt wiele. Poza tym jeżeli mogłem, przycinałem śrubę na wymiar złącza i stosowałem nakrętki kołpakowe (widoczne na zdjęciu). Mam nadzieję, że ten zabieg pozwoli w przyszłości zachować lepszą kondycję złącz i ułatwi demontaż czy ewentualne naprawy.
W końcu wszystko znów razem:

Uruchomienie
Pierwszą niespodzianką był rozładowany akumulator. No tak - remont auta przeciągnął się znacznie ponad plan i samochód stał z włączonym alarmem. Kupiłem prostownik, naładowałem bojąc się, czy zasiarczony akumulator nie będzie już tylko na śmietnik. Niestety zasiarczenie swoją drogą, ale po zbadaniu specjalistycznym miernikiem okazało się, że akumulator ma zwarte dwie sekcje (albo zniszczoną przegrodę pomiędzy sekcjami) więc i tak musiałem kupić nowy.
Na nowym akumulatorze odpaliłem bez problemu.
Byłem uczulony na wszelkie nieszczelności układu wydechowego, bo wiem, że mała nieszczelność potrafi szybko wydmuchać dużą dziurę.
Po zapchaniu rury wydechowej szmatą okazało się, że wszystko pod spodem syczy

Po konsultacji z fachowcem okazało się, że takie małe psykania to norma, żebym się tym nie przejmował. Jak nie ma większego dmuchania, skręciłem mocno na paście, to jest ok.
Zastanawiam się nad jakąś końcówką na rurę wydechową. Żonie nie podoba się brzydka rura (w dodatku jest trochę pogięta

Następna naprawa w planach to uporanie się z nienormalnie dużym spalaniem, potem piszcząca rolka napinacza paska alternatora.